Jak miał wyglądać mój Sylwester i świętowanie Nowego Roku możesz przeczytać tutaj.
A jak wyglądał? Zdecydowanie inaczej. Odezwał się we mnie zdrowy rozsądek mniej więcej w momencie, gdy temperatura spadła do -5 stopni. O ile stopowanie w tej temperaturze nie sprawia większego problemu, o tyle spędzenie nocy na zewnątrz już tak. Wczorajszej nocy było już -15, co dość realnie może skończyć się zamarznięciem.
A jak wyglądał? Zdecydowanie inaczej. Odezwał się we mnie zdrowy rozsądek mniej więcej w momencie, gdy temperatura spadła do -5 stopni. O ile stopowanie w tej temperaturze nie sprawia większego problemu, o tyle spędzenie nocy na zewnątrz już tak. Wczorajszej nocy było już -15, co dość realnie może skończyć się zamarznięciem.
Zmiana planów
Jednak łatwiejsza była by dla mnie chyba ta noc w mrozie niż podjęcie decyzji o dużej zmianie w planach. Dwa dni męczyłam siebie i znajomą wątpliwościami. Główny konflikt przebiegał na linii: rozsądek - upór.
Czyżby wiec wszystkie te zapewnienia "i ty możesz wyruszyć" nie miały prawa bytu
w starciu z zimną logiką? Otóż nie. Nie byłabym sobą, gdybym poddała się całkowicie.
w starciu z zimną logiką? Otóż nie. Nie byłabym sobą, gdybym poddała się całkowicie.
Kierunek - zachód
Pierwotny kurs został zachowany, nawet trasa przebiegała tak samo jak w planach, była po prostu ponad połowę krótsza. Zamiast tysiąca kilometrów, było 440, z Rzeszowa
do Wrocławia.
do Wrocławia.
Zaczęłam dość późno, bo na rzeszowskiej wylotówce na Kraków stanęłam tuż przed 10. Jak nigdy, ciepło ubrana (rozsądek 1:0) i z kartonem w ręce.
Pierwszy kierowca zatrzymał się po niedługiej chwili i zabrał mnie na A4 do zjazdu
na Dębicę. Ale najważniejsze, że wydostałam się na autostradę.
Aż do Krakowa przemiły pan w ciągniku karmił mnie cukierkami, a czekając na podwózkę dalej widziałam samolot startujący z Balic tuż nad moją głową.
Kierowca dostawczaka, z którym jechałam do Gliwic uparcie próbował mnie przekonać,
że stopowanie samej to słaby pomysł, że ludzie różni, jemu też się nigdzie nie spieszy
i gdyby chciał... itd. Ale finalnie zaproponował mi zrobienie tatuażu w salonie u kumpla jak kiedyś będę w Gliwicach na dłużej i dał dwie fajki "na potem".
Ostatni odcinek pokonałam ze średnią prędkością 180 km/h, co nieco mnie przerażało. Próbowałam sobie tłumaczyć, ze skoro ktoś tak jeździ, to znaczy, że umie tak jeździć
po prostu. Na szczęście się to sprawdziło.
Pierwszy kierowca zatrzymał się po niedługiej chwili i zabrał mnie na A4 do zjazdu
na Dębicę. Ale najważniejsze, że wydostałam się na autostradę.
Aż do Krakowa przemiły pan w ciągniku karmił mnie cukierkami, a czekając na podwózkę dalej widziałam samolot startujący z Balic tuż nad moją głową.
Kierowca dostawczaka, z którym jechałam do Gliwic uparcie próbował mnie przekonać,
że stopowanie samej to słaby pomysł, że ludzie różni, jemu też się nigdzie nie spieszy
i gdyby chciał... itd. Ale finalnie zaproponował mi zrobienie tatuażu w salonie u kumpla jak kiedyś będę w Gliwicach na dłużej i dał dwie fajki "na potem".
Ostatni odcinek pokonałam ze średnią prędkością 180 km/h, co nieco mnie przerażało. Próbowałam sobie tłumaczyć, ze skoro ktoś tak jeździ, to znaczy, że umie tak jeździć
po prostu. Na szczęście się to sprawdziło.
Byłam na Sylwestrze z Dwójką, zanim widziałeś go w telewizji.
Nie cieszy mnie to jakoś szczególnie. Będąc szczerą - to był jeden z powodów nie zostania we Wrocławiu do Sylwestra. Rynek i Stare Miasto są piękne. Gotyckie budowle, większość nie zniszczona przez wojnę, zabytki i ciekawi ludzie.
Jeden z przykładów wrocławskiego gotyku - kościół dominikanów na Placu dominikańskim. Zdjęcie ze strony dominikanie.pl (byłam tam tak późno, że niestety nie dałam rady zrobić zdjęcia, na którym cokolwiek byłoby widać).
Ale... ile można słuchać Marylki i gwiazd jej pokroju, które nie wiedzą kiedy ze sceny zejść, gdy nawet słuchawki i muzyka na full niewiele pomagają? Próby do koncertu działały jak magnes (niestety o tym samym biegunie co mój wewnętrzny magnes skierowany w ich stronę). Dzięki temu zobaczyłam dalsze części starówki, ale i podjęłam decyzję o powrocie (naprawdę zaczynało się robić zimno).
Dlaczego "nie do końca autostopowy"?
To proste - bo do Rzeszowa wróciłam pociągiem. I tak jak na stopa pokonałam tę trasę w 4,5 godziny, tak pociągiem zamiast w 7,5 zrobiłam ją w 11. Nie wiem jaki komunikat PKP ucieszył Cię w życiu najbardziej, ale u mnie zdecydowanie wygrywa ten:
Niech mi ktoś wytłumaczy sformułowanie "planowane opóźnienie"...
I żeby zaspokoić Twoją ciekawość powiem, ze owszem, uległo zmianie, finalnie sięgając niemal czterech godzin.
Samego Sylwestra spędziłam na domówce z przyjaciółmi. Wyjazd po odespaniu uważam za udany, a do Wrocławia wrócę, gdy będzie cieplej, a na Rynku nie będzie zbędnych atrakcji...
To proste - bo do Rzeszowa wróciłam pociągiem. I tak jak na stopa pokonałam tę trasę w 4,5 godziny, tak pociągiem zamiast w 7,5 zrobiłam ją w 11. Nie wiem jaki komunikat PKP ucieszył Cię w życiu najbardziej, ale u mnie zdecydowanie wygrywa ten:
Niech mi ktoś wytłumaczy sformułowanie "planowane opóźnienie"...
I żeby zaspokoić Twoją ciekawość powiem, ze owszem, uległo zmianie, finalnie sięgając niemal czterech godzin.
Samego Sylwestra spędziłam na domówce z przyjaciółmi. Wyjazd po odespaniu uważam za udany, a do Wrocławia wrócę, gdy będzie cieplej, a na Rynku nie będzie zbędnych atrakcji...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz