piątek, 25 grudnia 2015

YOLO, ale krótko #1 - odważyć się na podróż

Czy da się podjąć decyzję o podróży i po prostu wyjechać? Pewnie tak. Kuzyna ciotki bratowej syn tak zrobił, po maturze, albo przed. W każdym razie każdy słyszał kiedyś taką historię. Pytanie jest zgoła inne. Czy JA mogę wyjechać? Czy TY możesz to zrobić? Odpowiedź jest oczywista – no jasne, jasne, jakbym chciał, to (…), ale… I tu następuje litania, którą rozpoczyna praca w parze ze studiami, a kończy strach rodziców i dziadków, którzy przecież z tego strachu umrą co najmniej.

W natłoku rzeczy zawalających się na głowę, w ogromnym pędzie i braku czasu postanowiłam – jadę. Czas ku temu idealny, przerwa świąteczna trwa do 3go stycznia, więc nie działa wymówka „studia” i „obowiązki”. No dobrze, obowiązki są, ale jestem w stanie się z nimi uporać w czasie Świąt.

Kolejnym pytaniem jest „dokąd?”. Pierwotną wersją było morze – ogólnie pojęte. Wyewoluowało w Amsterdam, bo przecież „do Amsterdamu zawinąć choć raz”, stanęło na Hannoverze. Dla co bardziej opornych geograficznie wrzucam mapkę.



W planie – pojechać, zrobić zdjęcie, wysłać 4 pocztówki i wrócić. Zapomniałabym – główny punkt programu – wypić w Sylwestra wino pod gwiazdami. Tym razem legalnie, bo Niemcy nie mają problemu z piciem w plenerze.

Zły pomysł bo sama? Wcale nie. Zabiją mnie? Ukradną? Sprzedadzą na części? Równie dobrze mogą to zrobić, gdy wyjdę rano po bułki (no ok, nigdy nie chodzę rano po bułki). Ci paraliżujący wszystkie co bardziej niestandardowe działania „oni”. Kim są? Nie wiadomo, ja wiedzieć nie chcę. Definicja „ich” oscyluje pomiędzy maniakalnymi mordercami a psychopatycznymi gwałcicielami. Nie zachęca do kontaktu z tą grupą społeczną (a może socjopatyczną) i skutecznie blokuje część pomysłów, na przykład ten ze spaniem w parku.

Dlaczego więc ryzykować  spotkanie „ich” czy to za granicą, czy podczas stopowania albo spania na dworcu? Bo to absolutnie wszystko jedno! Jak nie jesteś debilem i nie narażasz się niepotrzebnie – „oni” Ci nie straszni. A jak jesteś debilem to cóż, sam stanowisz dla siebie większe zagrożenie.

Ja w każdym razie pakuję plecak i już za kilka dni pojawiam się na wylotówce.


Samotna podróż (choćby i krótka) – raj introwertyka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz