Teoretycznie powinnam napisać tu dwa do dziewięciu słów, ale
to nieosiągalne, bo już teraz jest ich siedemnaście. Postaram się więc, dla
zaspokojenia Twojej ciekawości, wybrać kilka, które mnie w jakiś sposób określają.
Nie będzie to ani wierny opis, ani zbiór najtrafniejszych określeń czy najważniejszych
rzeczy. Po prostu – kilka słów o mnie.
Po pierwsze jestem.
Niby banalne, a z drugiej strony chyba najważniejsze – być, a nie tylko
istnieć. Bycie to coś więcej, to posiadanie tożsamości, posiadanie siebie.
Jestem indywidualistką i to jest coś, co naprawdę się liczy.
Po drugie aspołeczna.
I możesz mówić, że „człowiek nie jest samotną wyspą”, że potrzebuje
społeczeństwa itd. Owszem, nie jest i potrzebuje, zgadzam się w stu procentach.
Nie zmienia to jednak faktu, że lepiej czuję się obok ludzi niż z ludźmi, a to już
podchodzi pod definicję aspołeczności.
Kolejnym słowem może być idealistka.
Niektórzy twierdzą, że aż za bardzo. No cóż, mają prawo, tak jak ja mam prawo
(i co najważniejsze – ochotę) wierzyć w swoje ideały.
Zaczytana aż do
nieprzytomności. Otaczam się książkami i czytam, czytam, czytam… praktycznie
wszystko. Wiersze, opowiadania, dzienniki, powieści – i te poważne, i te mniej.
Ilość książek, które mam w pokoju czasem mnie przeraża, ale mają coś takiego w
sobie, że nie umiem im się oprzeć.
I oczywiście umuzyczniona.
Muzyka jest tłem do wszystkiego co robię, a często wysuwa się na pierwszy plan.
Wśród dalszych znajomych budzi to zwykle zdziwienie. Hasła „to ty śpiewasz?”
albo „nie no wiedziałem, że lubisz muzykę, ale…” zdarzyło mi się usłyszeć już
kilka razy. Ogólnie ludzie kojarzą mnie raczej z metalem, a to nie do końca
prawda, przynajmniej nie cała.
Te kilka słów nie oddaje tego kim jestem ani jaka jestem,
ale nie o to przecież chodziło. (Cytat z Bukowskiego nie znalazł się tutaj przypadkiem.) Chcesz dowiedzieć się więcej? Poczytaj mnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz